
Nowe stanowisko szwedzki menadżer obejmie wiosną 2019, a Zetsche weźmie dwuletni urlop i w 2021 wróci do Daimlera jako przewodniczący rady nadzorczej. To znacznie większa rewolucja, niż wówczas, kiedy znacząco młodszy Harald Krueger zastępował na stanowisku prezesa BMW Group Norberta Reithoffera.
Dwa lata spekulacji
Kaellenius był wymieniany jako potencjalny następca Dietera Zetsche od kilku lat. Kiedy jednak dwa lata temu zapytałam go, jak się czuje, kiedy jego nazwisko wymieniane jest w tym kontekście, był wyraźnie zły. – Nie chcę o tym mówić. Prezesem Daimlera jest Dieter Zetsche i skończmy na tym dyskusję – powiedział podczas salonu samochodowego w Paryżu. Ale przez te dwa lata spekulacje nie umilkły, chociaż Kaellenius nie zawsze był wymieniany jako murowany kandydat. Nie brakowało też opinii, że Niemcy jednak są zbyt zachowawczy, aby pozwolić sobie na mianowanie nie-Niemca na stanowisko prezesa kultowej firmy.
Tyle, że akurat Kaellenius jest najlepszy w obecnych czasach. Zna Daimlera doskonale, a co więcej, to on właśnie stoi za technologicznym sukcesem marki. A ostatnio, 4 września, podczas premiery pierwszego elektrycznego SUV-a pod Sztokholmem sam Zetsche podsycił spekulacje rynkowe, kiedy wymienił Kalleniusa jako ojca sukcesu EQC. Szwedzki menadżer wtedy kłaniał się publiczności, a brawa trwały znacznie dłużej, niż przy podobnych okazjach. W tym wypadku wiadomo było, że nie chodzi tylko o samochód, który oczywiście jest początkiem kolejnej rewolucji w Mercedesie. Zapewne już wtedy i Zetsche i Kaellenius wiedzieli o zmianach.
Więcej na stronie internetowej Rzeczpospolitej.