Spotkanie w Berlinie kierownictwa GM Europe z ministrem gospodarki Niemiec nie przyniosło pożądanych efektów.
Wcześniej mówił, że nie ulegnie presji i nie będzie pospiesznie decydować o pomocy publicznej dla filii GM. - Priorytetem jest dokonanie zasadniczego wyboru, wiarygodnego ekonomicznie i godnego poparcia - podkreśla zu Guttenberg. To on za 2 tygodnie uda się do USA i w Detroit omówi pozostałe kwestie, aby zorientować się w jakim kierunku zamierza pójść amerykański koncern. Ma też rozmawiać z członkami rządu w Waszyngtonie. O belgijskich niepokojach a propos przyszłości Opla rozmawiał w lutym w Berlinie z Angelą Merkel premier Herman Van Rompuy. Na szczycie UE w niedzielę przekazał jej pismo z obawami dotyczącymi fabryki w Antwerpii.
Aktualnie Opel proponuje wydzielenie go i i marki Vauxhall ze struktury GM. Udziały w nowej jednostce byłyby dostępne dla Amerykanów i inwestorów z zewnątrz. Niemcy oceniają swe potrzeby finansowe na 7 mld euro, z czego 3,3 mld pochodziłoby od państwa, 3 mld euro od GM, a 1,2 mld euro to ewentualne oszczędności. Komisarz UE ds. przemysłu Günter Verheugen stwierdził w rozgłośni SWF, że Komisja zatwierdzi pomoc publiczną tylko po przedstawieniu przez Opla długofalowej strategii i przy zachowaniu miejsc pracy. Będzie oceniać tę pomoc równie bezstronnie jak w przypadku innych firm. Tu jednak powstaje problem, a eksperci - m.in. prof. Stefan Bratzel z Bergisch Gladbach, twierdzą, że nadwyżka mocy produkcyjnych w Europie wymaga zmniejszenia ich w Oplu o co najmniej 20 proc. W Niemczech pracuje dla tej firmy 25 tys. ludzi, a prasa wskazuje, że zagrożonych jest 8-11 tys. etatów, nie licząc firm kooperujących.