Pomoc finansowa rządu brytyjskiego dla firm sektora motoryzacyjnego jest mało prawdopodobna - twierdzi tygodnik "Mail on Sunday", powołując się na źródła w ministerstwie finansów.
Według nich, nie ma konkretnych propozycji w sprawie rychłego ogłoszenia pakietu ratunkowego dla przemysłu samochodowego, dotkliwie odczuwającego skutki dekoniunktury, i żaden plan w tej sprawie nie trafił jak dotąd na biurko ministra finansów Alistaira Darlinga.
Wcześniejsze doniesienia sugerowały, że producenci samochodów mogliby uzyskać możliwość zaciągania pożyczek pomostowych na warunkach komercyjnych. Pochodziłyby one ze specjalnego funduszu Banku Anglii w wysokości 200 mld funtów, utworzonego z myślą o podtrzymaniu płynności gospodarki.
Inne doniesienia mówiły o gwarancjach rządowych dla pożyczek bankowych, zaciąganych przez firmy motoryzacyjne.
Tymczasem sekretarz generalny największego brytyjskiego związku zawodowego Unite, Tony Woodley, ostrzegł, że w ciągu najbliższych czterech tygodni może ulec likwidacji od 25 do 40 tys. miejsc pracy w przemyśle samochodowym i sektorach kooperujących, jeśli rząd nie przyjdzie im z pomocą - donosi tygodnik "Observer".
Unite ocenia, że zatrudniający 850 tys. pracowników przemysł motoryzacyjny potrzebuje 13 mld funtów, by przetrwać recesję.
Właściciel zakładów Vauxhall, amerykański koncern General Motors, rozmawia już z ministrem do spraw biznesu, przedsiębiorczości i reformy regulacyjnej Peterem Mandelsonem, zabiegając o dofinansowanie produkcji swych fabryk w Ellesmere Port i Luton.
Ford grozi zmniejszeniem o połowę produkcji samochodów dostawczych w Southampton, a właściciel Land Rovera, spółka Tata, nie wyklucza, iż może zostać zmuszony do ogłoszenia zwolnień.
Na znaczną redukcję zatrudnienia zanosi się też w koncernie hutniczym Corus (dawnym British Steel), przejętym w ub.r. przez Tata Steel z Indii za 5,75 mld funtów. Funkcjonujący jako odrębna filia Corus ma zostać w 2009 r. zintegrowany z macierzystą spółką.
Uczyniłoby to z Tata Steel drugi co do wielkości na świecie koncern hutniczy po Arcelor Mittal i pozwoliłoby zmniejszyć koszty. Siedziba Corusa w Londynie zostałaby zlikwidowana, a przedstawicieli brytyjskiej filii dokooptowano by do zarządu, mającego siedzibę w Indiach.
Według nich, nie ma konkretnych propozycji w sprawie rychłego ogłoszenia pakietu ratunkowego dla przemysłu samochodowego, dotkliwie odczuwającego skutki dekoniunktury, i żaden plan w tej sprawie nie trafił jak dotąd na biurko ministra finansów Alistaira Darlinga.
Wcześniejsze doniesienia sugerowały, że producenci samochodów mogliby uzyskać możliwość zaciągania pożyczek pomostowych na warunkach komercyjnych. Pochodziłyby one ze specjalnego funduszu Banku Anglii w wysokości 200 mld funtów, utworzonego z myślą o podtrzymaniu płynności gospodarki.
Inne doniesienia mówiły o gwarancjach rządowych dla pożyczek bankowych, zaciąganych przez firmy motoryzacyjne.
Tymczasem sekretarz generalny największego brytyjskiego związku zawodowego Unite, Tony Woodley, ostrzegł, że w ciągu najbliższych czterech tygodni może ulec likwidacji od 25 do 40 tys. miejsc pracy w przemyśle samochodowym i sektorach kooperujących, jeśli rząd nie przyjdzie im z pomocą - donosi tygodnik "Observer".
Unite ocenia, że zatrudniający 850 tys. pracowników przemysł motoryzacyjny potrzebuje 13 mld funtów, by przetrwać recesję.
Właściciel zakładów Vauxhall, amerykański koncern General Motors, rozmawia już z ministrem do spraw biznesu, przedsiębiorczości i reformy regulacyjnej Peterem Mandelsonem, zabiegając o dofinansowanie produkcji swych fabryk w Ellesmere Port i Luton.
Ford grozi zmniejszeniem o połowę produkcji samochodów dostawczych w Southampton, a właściciel Land Rovera, spółka Tata, nie wyklucza, iż może zostać zmuszony do ogłoszenia zwolnień.
Na znaczną redukcję zatrudnienia zanosi się też w koncernie hutniczym Corus (dawnym British Steel), przejętym w ub.r. przez Tata Steel z Indii za 5,75 mld funtów. Funkcjonujący jako odrębna filia Corus ma zostać w 2009 r. zintegrowany z macierzystą spółką.
Uczyniłoby to z Tata Steel drugi co do wielkości na świecie koncern hutniczy po Arcelor Mittal i pozwoliłoby zmniejszyć koszty. Siedziba Corusa w Londynie zostałaby zlikwidowana, a przedstawicieli brytyjskiej filii dokooptowano by do zarządu, mającego siedzibę w Indiach.