Branża motoryzacyjna nadal mierzy się potężnymi problemami. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie Niemiec.
Kondycja przemysłu motoryzacyjnego za Odrą jest istotna z wielu powodów. Niemcy są zarówno największym europejskim producentem samochodów jak i ich największym eksporterem. Dodatkowo, w pierwszej „piątce” światowych top dostawców są aż trzy firmy niemieckie - Robert Bosch (1), Continental (4) i ZF (5). W przypadku relacji z przemysłem motoryzacyjnym w Polsce Niemcy są naszym najważniejszym rynkiem zbytu. W 2019 roku na ten rynek trafiło ponad 30 proc. całego eksportu branży (8,31 mld euro), w tym niemal 34 proc. wartości części i komponentów (4,28 mld euro).
Pandemia koronawirusa nie ominęła naszych zachodnich sąsiadów. Przestoje dotknęły fabryki Grupy VW, Daimlera, BMW Forda, Opla oraz niemal całą sieć dostawczą. W kwietniu z linii montażowych zjechało tylko 10,9 tys. aut a miesiąc później o 151,5 proc. Większa poprawa nastąpiła w czerwcu, gdy wyprodukowano 300,8 tys. pojazdów, o 20 proc. mniej niż przed rokiem. W pierwszym półroczu zmontowano 1,49 mln aut osobowych (-40 proc. rok do roku).
Niemieckie stowarzyszenie przemysłu motoryzacyjnego VDA spodziewa się, że produkcja aut osobowych w całym 2020 r. wyniesie 3,5 miliona sztuk, co oznacza spadek w stosunku do zeszłego roku o 1/3. Zbliżoną prognozę dla sektora w Niemczech przedstawia Peter Fuss. - Spodziewamy się w całym 2020 roku produkcji pomiędzy 3,6 a 3,8 miliona aut osobowych - mówi dla AutomotiveSuppliers.pl Partner/Senior Advisory Partner Automotive GSA w Ernst & Young GmbH.
Branża tnie zatrudnienie
W ostatnich kilku latach zatrudnienie w tym sektorze w Niemczech rosło. W 2018 roku osiągnęło historyczny szczyt - 833,8 tys. pracowników. W kolejnym roku było tylko na nieznacznie niższym poziomie (832,8 tys.). Dane na koniec kwietnia tego roku pokazują, że w niemieckim przemyśle motoryzacyjnym zatrudnionych było 814 tys. osób, czyli o 3 proc. mniej niż w tym samym okresie 2019 r. Jak zaznacza Peter Fuss z niemieckiego Ernst & Young spadek wynika nie z pandemii koronawirusa, ale także ze zmian jakie zachodzą w tej branży. - Odchodzenie od silników spalinowych na rzecz napędów elektrycznych powoduje, że liczba pracowników spada - podkreśla. Przedłużający się kryzys nadal będzie negatywnie wpływał na liczbę miejsc pracy. - Znacznie niższa produkcja ma poważne konsekwencje nie tylko dla producentów pojazdów, ale przed wszystkim dla wielu dostawców - mówi natomiast Hildegard Müller, Prezes VDA. - Musimy założyć, że zatrudnienie będzie spadać do końca 2020 r. Proces ten nie zakończy się w tym roku. Tylko jeden koncern, Daimler chce do 2025 roku zlikwidować około 10 tys. miejsc pracy. Na koniec zeszłego roku ten producent pojazdów zatrudniał na świecie około 299 tys. osób. To kolejny plan ograniczania zatrudnienia - w listopadzie 2019 r. zapowiedziano, że do 2022 r. w Daimlerze ubędzie 10 tys. miejsc pracy.
Planowane cięcia w jeszcze większym stopniu dotyczą dostawców. Pod koniec maja ZF Friedrichshafen, 5. na świecie producent komponentów, poinformował, że planuje zredukować do 2025 r. swoje zatrudnienie o 12-15 tys. osób. Połowa redukcji miejsc pracy ma nastąpić w Niemczech. - W wyniku zamrożenia popytu przez klientów nasza firma poniesie poważne straty finansowe w 2020 r. - pisał w maju do pracowników Wolf-Henning Scheider, dyrektor generalny ZF Friedrichshafen. Innym przykładem jest HELLA, która zapowiedziała, że zmniejszy liczbę stanowisk w administracji i w dziale rozwoju w swojej centrali w Lippstadt o około 900. Zwolnienia potrwają do końca 2023 roku. Znikają miejsca pracy także w centrach inżynieryjnych. Kilka lat temu francuska Segula przejęła centrum rozwoju Opla. Ponad 700 pracowników Opla przeszło do Seguli z gwarancją zatrudnienia do połowy 2023 roku. Teraz francuska firma chce zlikwidować około 300 ze 1 100 miejsc pracy w Niemczech.
Pełna wersja artykułu jest dostępna w najnowszych wydaniu kwartalnika AutomotiveSuppliers.pl review.
 |
Pobierz kwartalnik |
