Inwestorzy będą mogli ciąć zatrudnienie. Rząd przygotował nowelizację ustawy, w efekcie której pracę w specjalnych strefach ekonomicznych może stracić kilka tysięcy osób.
Firmy najbardziej dotknięte kryzysem będą mogły zwolnić do 40 proc. pracowników. Podstawą wyliczeń będzie liczba etatów, do których inwestorzy zobowiązali się w zezwoleniu na prowadzenie działalności. Pozwoli na to nowelizacja ustawy o strefach, którą właśnie przygotowało Ministerstwo Gospodarki.
Według obowiązujących przepisów za taki krok inwestorzy musieliby zwrócić przyznaną wcześniej pomoc publiczną. Po zmianie ustawy nie poniosą żadnych konsekwencji. - Dostosowujemy przepisy do obecnej sytuacji gospodarczej - zapowiada Teresa Korycińska, wicedyrektor Departamentu Instrumentów Wsparcia.
Cięcia będą znaczne, bo ich zamiar zgłosiła do ministerstwa już co dwunasta firma działająca w specjalnej strefie ekonomicznej (SSE). Jest to łącznie około 100 przedsiębiorców. Tylko w ich przypadku zwolnienia mogłyby objąć ok. 4 tys. osób. Ale ta liczba na pewno się zwiększy, bo sytuacja inwestorów, z których większość produkuje na eksport, z powodu spadku popytu dramatycznie się pogarsza.
Przedstawiciele stref argumentują, że takie rozwiązanie jest konieczne. Inwestorzy stawiają ich pod ścianą. - Musimy się zdecydować, co w obecnej sytuacji chcemy chronić. Czy lepiej pozwolić na zwolnienie 40 proc. pracowników dla ocalenia pozostałych, czy ryzykować zamknięcie całej fabryki i zwolnienie wszystkich - twierdzi Marek Cieślak, prezes Łódzkiej SSE.
Znowelizowana ustawa o SSE jeszcze w marcu trafi do uzgodnień międzyresortowych. W maju powinna się znaleźć w Sejmie.
Więcej w "Rzeczpospolitej".