Zbliżająca się fala zwolnień najbardziej dotknie motoryzację, branżę która na kryzysie cierpi już od kilku miesięcy. I to nie tylko dlatego, że ludzie nie kupują nowych aut.
Do tej pory z firm produkujących samochody zwolniono już 1,5 tys osób - z warszawskiego FSO, gliwickiego Opla oraz Fiata Auto Poland. Ale to dopiero wierzchołek góry lodowej zwolnień w całym sektorze, w którym według szacunków ekspertów pracuje około 200 tys. ludzi."Zwolnienia będą, bo być muszą. Skoro produkcja ostro kuleje to trzeba likwidować etaty. W ubiegłym roku szacunki mówiły o kilku tysiącach osób, ale z tego co widać już dzisiaj redukcje mogą przekroczyć 10 tys." - mówi Wojciech Drzewiecki, ekspert Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
"Na razie rozstaliśmy się z 250 osobami. Nie przedłużyliśmy kontraktów zatrudnionym czasowo i zrezygnowaliśmy z usług zewnętrznych firm. Na dzisiejszym rynku trzeba jednak brać pod uwagę wszystkie rozwiązania. Musimy być przygotowani, że dalsze zwolnienia będą konieczne" - mówi Przemysław Byszewski, rzecznik prasowy General Motors Poland. Złą sytuację tłumaczy radykalnym spadkiem zamówień z zagranicy, bo firma produkuje głównie na eksport.
Brak zamówień ze strony koncernów samochodowych uderza również we współpracujące z nimi mniejsze zakłady - firmy padają jak klocki domina. Przedsiębiorstwa z branży samochodowej ograniczając produkcje powodują, że to samo muszą robić handlujące z nimi firmy. Dlatego losu swoich pracowników nie są pewni właściciele zakładów zajmujących się produkcją części i wyposażenia do aut.
Zgodnie przyznają, że nie tylko nie mają nowych zamówień, ale coraz częściej ich kontrahenci nie odbierają już wcześniej zamówionego towaru. "Nie możemy produkować tylko po to żeby dalej zapełniać i tak zapełnione magazyny. Na razie zwolniłem przyjętych w zeszłym roku czasowych pracowników, ale będę musiał zrezygnować z części tych zatrudnionych na stałe. Kiedy? Nie wiem, ale to kwestia raczej kilku niż kilkunastu tygodni" - mówi właściciel firmy produkującej tapicerkę samochodową z Radomia.
Więcej w "Dziennik"