Najwięksi gracze na polskim rynku motoryzacyjnym, którzy uczestniczyli wczoraj w debacie "Wall Street Journal Polska", nie mają wątpliwości: setki firm i miejsca pracy dziesiątków tysięcy osób może uratować jedynie rząd.
Według szefów koncernów samochodowych wystarczy, że wprowadzi on gwarancje dla kredytów obrotowych dla firm działających na tym rynku i przyjmie przepisy zwiększające popyt wewnętrzny na nowe auta, np. zgodzi się na pełne odliczanie podatku VAT przy zakupie aut przez firmy lub zablokuje import używanych samochodów.
Na szybką pomoc państwa nie ma jednak co liczyć. "Rynek nie zmierza w stronę tak pesymistycznych scenariuszy" - powiedziała wczoraj Grażyna Henclewska, wiceminister gospodarki. Według niej, natychmiastowa pomoc nie wchodzi w rachubę.
Tymczasem przedstawiciele branży motoryzacyjnej uważają, że sytuacja jest tak zła, że akcja ratunkowa powinna być błyskawiczna: pakiet pomocowy należałoby przygotować najdłużej w ciągu dwóch tygodni. "Na początku II kwartału, gdy rynek europejski nasyci się egzemplarzami z 2009 r., nasza produkcja może zmniejszyć się nawet o połowę" - powiedział Janusz Woźniak, wiceprezes FSO Żerań. Jeżeli tak się stanie, pracę straci 600 pracowników tymczasowych i tyle samo zatrudnionych na stałe. Gdyby sytuacja się nie poprawiła, w drugiej połowie roku firmę czekają kolejne cięcia. "Możemy ograniczyć produkcję do jednego albo dwóch dni w tygodniu" - zapowiada Woźniak.
Już dziś ostre redukcje wprowadzają poddostawcy europejskich fabryk motoryzacyjnych. "Zamrażamy koszty. Zostawiam najlepszych z najlepszych" - mówi Krzysztof Rozenberg, prezes Dongwon ZS Polska oraz członek zarządu ZTS Polska, firmy produkującej fotele samochodowe.
Więcej w "Dzienniku".
Według szefów koncernów samochodowych wystarczy, że wprowadzi on gwarancje dla kredytów obrotowych dla firm działających na tym rynku i przyjmie przepisy zwiększające popyt wewnętrzny na nowe auta, np. zgodzi się na pełne odliczanie podatku VAT przy zakupie aut przez firmy lub zablokuje import używanych samochodów.
Na szybką pomoc państwa nie ma jednak co liczyć. "Rynek nie zmierza w stronę tak pesymistycznych scenariuszy" - powiedziała wczoraj Grażyna Henclewska, wiceminister gospodarki. Według niej, natychmiastowa pomoc nie wchodzi w rachubę.
Tymczasem przedstawiciele branży motoryzacyjnej uważają, że sytuacja jest tak zła, że akcja ratunkowa powinna być błyskawiczna: pakiet pomocowy należałoby przygotować najdłużej w ciągu dwóch tygodni. "Na początku II kwartału, gdy rynek europejski nasyci się egzemplarzami z 2009 r., nasza produkcja może zmniejszyć się nawet o połowę" - powiedział Janusz Woźniak, wiceprezes FSO Żerań. Jeżeli tak się stanie, pracę straci 600 pracowników tymczasowych i tyle samo zatrudnionych na stałe. Gdyby sytuacja się nie poprawiła, w drugiej połowie roku firmę czekają kolejne cięcia. "Możemy ograniczyć produkcję do jednego albo dwóch dni w tygodniu" - zapowiada Woźniak.
Już dziś ostre redukcje wprowadzają poddostawcy europejskich fabryk motoryzacyjnych. "Zamrażamy koszty. Zostawiam najlepszych z najlepszych" - mówi Krzysztof Rozenberg, prezes Dongwon ZS Polska oraz członek zarządu ZTS Polska, firmy produkującej fotele samochodowe.
Więcej w "Dzienniku".