Zatrudniający ponad 750 osób Plastal, wytwarzający plastikowe elementy wyposażenia samochodów, 16 grudnia zostanie - już po raz drugi - wystawiony na aukcję.
Załoga obawia się, że jeżeli nie znajdzie się inwestor lub do postawionej w stan upadłości firmy wróci poprzedni właściciel, zakład może być zamknięty, a ludzie stracą pracę.
"Zamierzamy stanąć na głowie, żeby uratować zakład. Pracujemy pełną parą i wypracowujemy zyski, mamy umowy z odbiorcami co najmniej na trzy lata. Zamknięcie fabryki czy zwolnienia pracowników nie miałyby żadnego uzasadnienia" - powiedział w poniedziałek PAP szef Solidarności w Plastalu Waldemar Piela.
Dyrektor zakładu Sebastian Madej potwierdził termin grudniowej aukcji, nie chciał jednak komentować bieżącej sytuacji firmy. "Czekamy na rozstrzygnięcia" - powiedział PAP dyrektor, uznając komentarz za przedwczesny.
Plastal działa w Gliwicach od 10 lat, na terenie Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Zakład powstał jako oddział szwedzkiej grupy przemysłowej, która ostatnio nosiła nazwę Plastal Holding AB. Jej większościowym właścicielem był skandynawski fundusz Nordic Capital. Kłopoty zaczęły się w marcu tego roku, kiedy szwedzka spółka-matka ogłosiła bankructwo, a w ślad za nią należące do niej firmy w Niemczech, Szwecji, Włoszech, Norwegii, Belgii i Polsce.
Jak mówią związkowcy, po złożeniu wniosku o upadłość likwidacyjną składający się z dwóch Szwedów zarząd polskiej spółki niemal przestał się nią interesować. W związku z brakiem reprezentacji w kontaktach z kontrahentami, sąd gospodarczy wyznaczył zarządcę przymusowego, który pełnił funkcję zarządu do czasu rozpatrzenia wniosku o upadłość.
W maju sąd ogłosił upadłość likwidacyjną zakładu, a zarządca został syndykiem masy upadłości. Zakład nadal pracował i odzyskał rentowność, której nie miał pod szwedzkim zarządem. Sąd uznał, że najlepszą formą zabezpieczenia roszczeń wierzycieli będzie sprzedaż fabryki na aukcji. Jej termin wyznaczono na 4 listopada, ale do aukcji nie doszło z powodu braku chętnych. Następny termin wyznaczono na 16 grudnia.
"Nie wiemy, jak wytłumaczyć nagły i nieoczekiwany brak zainteresowania potencjalnych inwestorów, których było około dwudziestu - wśród nich największe europejskie koncerny produkujące części dla motoryzacji, m.in. Magnetti Marelli, Magna, Plastic Omnium czy Faurecia" - powiedział Piela.
Związkowcy podejrzewają, że wokół zakładu toczy się gra interesów. Plastal Holding AB został zastąpiony przez Plastal Industri, należący do grupy szwedzkich banków pod szyldem Svenska Handels Banken. W skład nowej grupy weszły zakłady w Szwecji, Norwegii i Belgii. Do gliwickiej fabryki dotarły informacje, że byli właściciele chcieliby odzyskać kontrolę nad polską firmą. Załoga boi się, że oznaczałoby to redukcje, obniżki płac lub nawet zamknięcie fabryki.
"Wiemy, że w innych zakładach grupy poważnie zredukowano zatrudnienie i wymuszono na załodze obniżki płac, przy taki samym obłożeniu produkcją" - powiedział Piela. Tymczasem jednym z warunków kupna fabryki na aukcji jest przejęcie obecnej załogi i utrzymanie przez nowego inwestora dotychczasowych warunków zatrudnienia.
Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel kierownictwa zakładu ocenił w rozmowie z PAP, że niepowodzenie pierwszej aukcji może być efektem nacisku ze strony Szwedów, chcących odzyskać kontrolę nad firmą. W branży motoryzacyjnej przed podobnymi transakcjami potencjalni kupcy zwykle proszą o opinię klientów kupowanej firmy - chodzi o potwierdzenie, czy po zmianie właściciela będą oni nadal zainteresowani kontraktami.
Według rozmówcy PAP, jedni odbiorcy mogą nie sprzyjać sprzedaży polskiej firmy, z kolei inni grożą odejściem, jeżeli kontrolę nad nią odzyskają Szwedzi. Przedstawiciele zakładu spekulują, że możliwe byłoby przejęcie polskiego Plastalu przez grupę Fiata, do której trafia ok. 60 proc. gliwickiej produkcji. Niewykluczone też, że nie zgłaszając się do pierwszej aukcji potencjalni kupcy liczyli na obniżenie ceny, wynoszącej ok. 130 mln zł.
Załoga obawia się, że jeżeli nie znajdzie się inwestor lub do postawionej w stan upadłości firmy wróci poprzedni właściciel, zakład może być zamknięty, a ludzie stracą pracę.
"Zamierzamy stanąć na głowie, żeby uratować zakład. Pracujemy pełną parą i wypracowujemy zyski, mamy umowy z odbiorcami co najmniej na trzy lata. Zamknięcie fabryki czy zwolnienia pracowników nie miałyby żadnego uzasadnienia" - powiedział w poniedziałek PAP szef Solidarności w Plastalu Waldemar Piela.
Dyrektor zakładu Sebastian Madej potwierdził termin grudniowej aukcji, nie chciał jednak komentować bieżącej sytuacji firmy. "Czekamy na rozstrzygnięcia" - powiedział PAP dyrektor, uznając komentarz za przedwczesny.
Plastal działa w Gliwicach od 10 lat, na terenie Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Zakład powstał jako oddział szwedzkiej grupy przemysłowej, która ostatnio nosiła nazwę Plastal Holding AB. Jej większościowym właścicielem był skandynawski fundusz Nordic Capital. Kłopoty zaczęły się w marcu tego roku, kiedy szwedzka spółka-matka ogłosiła bankructwo, a w ślad za nią należące do niej firmy w Niemczech, Szwecji, Włoszech, Norwegii, Belgii i Polsce.
Jak mówią związkowcy, po złożeniu wniosku o upadłość likwidacyjną składający się z dwóch Szwedów zarząd polskiej spółki niemal przestał się nią interesować. W związku z brakiem reprezentacji w kontaktach z kontrahentami, sąd gospodarczy wyznaczył zarządcę przymusowego, który pełnił funkcję zarządu do czasu rozpatrzenia wniosku o upadłość.
W maju sąd ogłosił upadłość likwidacyjną zakładu, a zarządca został syndykiem masy upadłości. Zakład nadal pracował i odzyskał rentowność, której nie miał pod szwedzkim zarządem. Sąd uznał, że najlepszą formą zabezpieczenia roszczeń wierzycieli będzie sprzedaż fabryki na aukcji. Jej termin wyznaczono na 4 listopada, ale do aukcji nie doszło z powodu braku chętnych. Następny termin wyznaczono na 16 grudnia.
"Nie wiemy, jak wytłumaczyć nagły i nieoczekiwany brak zainteresowania potencjalnych inwestorów, których było około dwudziestu - wśród nich największe europejskie koncerny produkujące części dla motoryzacji, m.in. Magnetti Marelli, Magna, Plastic Omnium czy Faurecia" - powiedział Piela.
Związkowcy podejrzewają, że wokół zakładu toczy się gra interesów. Plastal Holding AB został zastąpiony przez Plastal Industri, należący do grupy szwedzkich banków pod szyldem Svenska Handels Banken. W skład nowej grupy weszły zakłady w Szwecji, Norwegii i Belgii. Do gliwickiej fabryki dotarły informacje, że byli właściciele chcieliby odzyskać kontrolę nad polską firmą. Załoga boi się, że oznaczałoby to redukcje, obniżki płac lub nawet zamknięcie fabryki.
"Wiemy, że w innych zakładach grupy poważnie zredukowano zatrudnienie i wymuszono na załodze obniżki płac, przy taki samym obłożeniu produkcją" - powiedział Piela. Tymczasem jednym z warunków kupna fabryki na aukcji jest przejęcie obecnej załogi i utrzymanie przez nowego inwestora dotychczasowych warunków zatrudnienia.
Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel kierownictwa zakładu ocenił w rozmowie z PAP, że niepowodzenie pierwszej aukcji może być efektem nacisku ze strony Szwedów, chcących odzyskać kontrolę nad firmą. W branży motoryzacyjnej przed podobnymi transakcjami potencjalni kupcy zwykle proszą o opinię klientów kupowanej firmy - chodzi o potwierdzenie, czy po zmianie właściciela będą oni nadal zainteresowani kontraktami.
Według rozmówcy PAP, jedni odbiorcy mogą nie sprzyjać sprzedaży polskiej firmy, z kolei inni grożą odejściem, jeżeli kontrolę nad nią odzyskają Szwedzi. Przedstawiciele zakładu spekulują, że możliwe byłoby przejęcie polskiego Plastalu przez grupę Fiata, do której trafia ok. 60 proc. gliwickiej produkcji. Niewykluczone też, że nie zgłaszając się do pierwszej aukcji potencjalni kupcy liczyli na obniżenie ceny, wynoszącej ok. 130 mln zł.