By sprostać zamówieniom, tyski zakład od niedawna pracuje przez siedem dni w tygodniu (w niedziele załoga przychodzi na trzecią zmianę), ale w fabryce nie ma z tego powodu radości.
- Nikt pracowników nie pytał o zdanie. Przychodzą, bo boją się stracić pracę - przekonuje Wanda Stróżyk, szefowa "Solidarności" w firmie Fiat Auto Poland.
Włoscy szefowie Fiata wyjaśniają, że w trudnych czasach chcą skorzystać z każdej nadarzającej się okazji do zarobienia dodatkowych pieniędzy. Zapewniają, że pracujące niedziele to tylko chwilowe rozwiązanie. Ale nie wszystkich pracowników takie argumenty przekonują. - O żadnym kryzysie nie ma mowy. Fiat zarabia, tylko nie chce się z nami dzielić zyskiem. Mamy tego dość - mówi jeden z pracowników.
Co ciekawe, wszystkie związki zawodowe we Fiacie, które wcześniej często się spierały, tym razem wspólnie wystąpiły o podwyżki. Żądają 650 zł brutto do średniej pensji w zakładzie. Przedstawiciele włoskiej dyrekcji wyjaśniają, że są to żądania niemożliwe do spełnienia. - O wprowadzeniu tzw. strukturalnych podwyżek może być mowa dopiero w 2010 roku - przekonują.
"Więcej w Gazecie Wyborczej (Katowice)".