Ministerstwo gospodarki nie prowadzi żadnych rozmów ani z koncernami samochodowymi ani z firmami, które stanęły do walki o znaną markę - pisze dziennik.pl
"Ministerstwo gospodarki nie prowadziło ani nie prowadzi żadnych rozmów w sprawie fabryki Opla w Gliwicach" - dowiedział się "WSJ Polska" w biurze prasowym resortu gospodarki. Inne ministerstwa tłumaczą, że nic nie robia, bo sprawą zajmuje się ministerstwo gospodarki. To zupełnie inne podejście niż krajów, w których koncern ma swoje fabryki.
W Wielkiej Brytanii o to, by przyszły nabywca Opla nie zamknął zakładów i nie zwalniał ludzi walczy opozycja. Minister gospodarki, z gabinetu cieni Peter Mandelson, ostro negocjuje z szefami General Motors. Niemcy także domagają się gwarancji zatrudnienia.
Z kolei Belgia, przerażona tym, że jeśli przyszły nabywca Opla nie zamknie fabryk w Niemczech i na Wyspach to zamkną wytwórnie u nich domagają się interwencji Komisji Europejskiej. Według rządu w Brukseli niemieckie i brytyjskie negocjacje nie powinny zaszkodzić fabrykom w innych krajach. Dlatego pieczę nad rozmowami powinna piastować Unia.
Tymczasem polscy politycy biorą za dobrą monetę zdawkowe zapewnienia Opla i przyszłych nabywców, że fabryce w Gliwicach nic nie grozi, a ludzie pracy nie stracą.